Dzisiaj obudziłam się o 5:20, przerażona snem, w którym a) przejechałam kozę b) miałam zostać żoną Łososia. No, może nie do końca tak miało być, ale wiem, że to był jego ślub, a ja miałam stać naprzeciw niego.
Pewnie teraz zastanawiasz się, dlaczego jakiś Łosoś miał brać ślub? To nawet dobrze. Mega prosto Ci to wytłumaczę (żadna matematyka, serio).
Mój kumpel, Tomasz, jak ten niewierny, często gada rzeczy, po których nazywam go łosiem, ale raz autokorekta wykpiła go słowem łosoś, i od tej pory tak zostało.
Tomasz to taki Ślązak z dziada pradziada. Jak moi dziadkowie, którzy od zawsze są dla mnie inspiracją. Może to banalnie brzmi, ale obiecuję, że ani trochę takie nie jest.
Z życia dziadków
Dziadek ma strasznie duży brzuch. Babcia zawsze mówi, że nogi ma jak patyki, a potem nagle pojawia się bęben. Ona się nie patyczkuje. Raz powiedziała mojemu wujkowi, że nie ma dupy, a ten miał później kompleksy i chodził w bluzkach zakrywających pośladki.
Teraz, oprócz myślenia o dziadkach, szukam okularów, które gdzieś położyłam. Co gorsze, jak wszyscy mogą się skapnąć, wada wzroku wcale nie ułatwia mi tego zadania. Ale wracając.
Babcia i Dziadek są ze sobą ponad sześćdziesiąt lat. Poznali się jak byli bajtlami (dziećmi).
Ja: Babciu, a od kiedy jesteś z dziadkiem?
Babcia: Znomy się od małego.
Ja: Nie babciu…
Babcia: Masz na myśli od kiedy zaczęliśmy chodzić razem za ręka tak jak ty z kolegami?
(Teraz proszę wybaczyć mi wszelkie błędy, ale nie znam śląskiego jakoś super.)
Babcia: Przeprowadziłach się obok Dziadka jak miołach siedym lot. Więc znomy się odkąd tam mieszkom. Zawsze trzymalimy się w jednyj grupie. Pod koniec podstawówki na mie czekoł, ale wstydzilimy się chodzić za ręka. Potem w handlówce też czekoł i odprowadzoł mie do domu, obok cmyntorza, wtedy było już cima. I tak my se zostali.
No, tak se zostali. I są wspaniałymi rodzicami, dziadkami, ale przede wszystkim małżeństwem, które wiernie trwa od tylu lat.
PS 21:41. Okularów nadal brak.