Jakiś czas temu odwiedziłam dziadków, którzy, jak już wiecie, są reprezentantami wymierającej gwary i kultury śląskiej. Była tam też moja najlepsza ciocia, która borykała się z syfem na plecach i poprosiła Babcię, by ta jej go wycisnęła.
Ciocia wyglądem przypomina małą dziewczynkę: jest niska, szczupła, często ma grzywkę i włosy spięte w wysoki kucyk.
Takie rzeczy tylko na Śląsku
I taka oto kochana Ciocia usiadła przed Babcią po turecku, a Babcia próbowała zobaczyć coś na jej plecach przez grubaśne szkła okularów. Miazga. Jak jeszcze Dziadek próbował leczyć Ciocię o minie obrażonego dziecka maścią ze słowami: Tatuś ci to wyleczy, leżałam na ziemi.
Dziadek na dziś
Ostatnio Ciocia się pofarbowała i wszyscy śmieją się, że jest ruda, ale według mnie to blond i wygląda ślicznie. Dlatego powiedziałam Dziadkowi: zobaczysz, będziesz się dopiero śmiał, jak urodzi ci się rudy prawnuk. Na co Dziadek: rudy może być, nawet czarny, ważne, żeby miał wartości katolickie.
Babcia na dziś
stwierdziła, że musi schudnąć 10 kilo. To piękne. Gdyby nie fakt, że dziesięć minut później mówiła o tym, co upiecze na Święta: piernik, sernik, dwadzieścia babeczek, keks…. To najlepsza dieta na świecie. Teraz już wiem, po kim to mam. Tylko w moim wypadku wyszło odwrotnie – dziesięć kilo raczej przybyło.